- Możecie powiedzieć
temu gorylowi ,żeby zabrał mi tą zabawkę sprzed twarzy? – zapytał.
Zapadła krępująca
cisza. Podejrzewam ,że w głowie każdego z nas głębiły się te same myśli. Co on
tu robi? Jesteśmy daleko za barierą północnego sektora. T u t a j życia nie ma.
Przyjrzałam się dokładniej nieznajomemu. Zielone oczy ,brązowe ,kręcone włosy i
wyświechtany płaszcz koloru brunatnego. Był wychudzony. Usłyszałam za sobą
chrząknięcie.
- Jak się nazywasz? – w duchu klepnęłam się w czoło. Że też dopiero Louis był na tyle mądry ,żeby zadać pytanie ,na które każdy z nas chciał poznać odpowiedź.
- Harry. – odpowiedział jak gdyby nigdy nic i wbił w nas spojrzenie swoich zielonych tęczówek.
- A co tutaj robisz? – spytała niepewnie Liz. Rozmowa ciągnęła się jak zużyta guma balonowa. I zanim chłopak raczył nam odpowiedzieć wtrącił się Liam.
- Nie chcę przerywać tak interesującej rozmowy ,ale zostało pół godziny do zmierzchu. Jeżeli nie chcemy zostać kolacją dla naszych uroczych kreatur musimy się zbierać.
- A co z nim? – odezwał się już dłużej milczący Zayn. Zapadła cisza. Znowu.
- Cóż. Musimy wziąć go ze sobą. – Liam podrapał się po głowie. – Lizzy ,zabierzesz go? – Niall spojrzał oburzony na chłopaka, na co ten ciężko westchnął.
- Dobra – mruknął – ja go wezmę.
- Go ma imię – świetne. Czyli nasz nowy przyjaciel umie jednak mówić.
- Nie marudź – warknął Payn – tylko ładuj się na siedzenie. – dodał odpalając silnik. Wymieniłam z Liz zaniepokojone spojrzenia. Rozumiałyśmy się bez słów. Chłopak był podejrzany i trzeba było go sprawdzić. I to szybko.
*****
- Jak się nazywasz? – w duchu klepnęłam się w czoło. Że też dopiero Louis był na tyle mądry ,żeby zadać pytanie ,na które każdy z nas chciał poznać odpowiedź.
- Harry. – odpowiedział jak gdyby nigdy nic i wbił w nas spojrzenie swoich zielonych tęczówek.
- A co tutaj robisz? – spytała niepewnie Liz. Rozmowa ciągnęła się jak zużyta guma balonowa. I zanim chłopak raczył nam odpowiedzieć wtrącił się Liam.
- Nie chcę przerywać tak interesującej rozmowy ,ale zostało pół godziny do zmierzchu. Jeżeli nie chcemy zostać kolacją dla naszych uroczych kreatur musimy się zbierać.
- A co z nim? – odezwał się już dłużej milczący Zayn. Zapadła cisza. Znowu.
- Cóż. Musimy wziąć go ze sobą. – Liam podrapał się po głowie. – Lizzy ,zabierzesz go? – Niall spojrzał oburzony na chłopaka, na co ten ciężko westchnął.
- Dobra – mruknął – ja go wezmę.
- Go ma imię – świetne. Czyli nasz nowy przyjaciel umie jednak mówić.
- Nie marudź – warknął Payn – tylko ładuj się na siedzenie. – dodał odpalając silnik. Wymieniłam z Liz zaniepokojone spojrzenia. Rozumiałyśmy się bez słów. Chłopak był podejrzany i trzeba było go sprawdzić. I to szybko.
*****
Szłam ciemną ulicą.
Już nie było tak przyjemnie. Ze starych budynków sektora zwisały pourywane
kable ,z których tliły się złowieszczo iskry. Kierowałam się do opuszczonego
tunelu. Tam mieszkał Szczur. Jest najlepiej poinformowaną osobą w naszym
sektorze. Wie więcej niż porucznik Bloom.
- Szczur , jesteś tutaj? – rzuciłam w ciemność rozglądając się we wszystkie strony.
- Zależy, kto pyta – usłyszałam kpiący głos przy uchu. Z mroku wyłonił się na oko siedemnastoletni chłopak. Wyglądem przypomina gryzonia. Lekko wystające jedynki, włosy nieokreślonego koloru i te małe rozbiegane oczka. Brakuje mu jeszcze tylko łysego ogona i wąsików.
- Przestałbyś się wydurniać – syknęłam sięgając do plecaka. – do rzeczy – rzuciłam mu pudełko pełne naboi – co wiesz o niejakim Harry’m Styles’ie?
- Przepraszam? – uśmiechnął się sztucznie. Zmroziłam go spojrzeniem i wyciągnęłam z plecaka pistolet ,który po chwili wylądował w jego rękach.
- Lubię robić z tobą interesy – posłał mi pełne wyższości spojrzenie i odchrząknął – eh , Styles ,Styles. – patrzyłam na niego wyczekująco – Nie można powiedzieć o nim za dużo. Nikt nie wie, co się stało z jego rodzicami. Wiem tylko ,że przez jakiś czas żył na własną rękę między jednym sektorem ,a drugim. Musi być z niego twarda sztuka skoro jeszcze żyje.
- I co ,to wszystko? – spytałam oburzona. Mały padalec. Znowu mnie przechytrzył.
- A co? – prychnął – spodziewałaś się całego życiorysu?
- Tego dowiedziałabym się od Bloom’a. – warknęłam. Wspominałam ,że jestem bardzo nerwową osobą?
- Życie – wyszczerzył swoje żółte zęby w diabolicznym uśmiechu i po prostu sobie odszedł. Zmieliłam na ustach ciężkie przekleństwo i policzyłam do dziesięciu. Nie będę traciła nerwów z byle powodu. A już na pewno nie z powodu głupiego ,niedorozwiniętego Szczura. Złapałam plecak i ruszyłam w kierunku sali treningowej.
Kiedy wychodziłam z szatni przebrana do treningu nadal byłam wściekła. Głupi ,głupi Szczur. Jak mogłam się dać tak zmanipulować? Zaczęłam się też zastanawiać nad nową wymówką. Przecież musiałam jakoś wyjaśnić zniknięcie całego pudełka naboi i pistoletu i to nie byle, jakiego. Zacisnęłam oczy ze złości. Czasem moja własna głupota mnie przerastała. Już chciałam pchnąć drzwi do sali ,ale widok Liz i Niall’a mnie powstrzymał. Stanęłam cichutko za przeszklonymi drzwiami. Żadnych ruchów. Wtedy mnie nie zauważą. Walczyli na kije. Tak! Świetne wyposażenie ,tak na marginesie ,ale nic nie poradzę – takie uroki wojny. Blondyn kompletnie nie mógł się skoncentrować ,czemu naprawdę się nie dziwię. Płaski ,wręcz idealny brzuch Lizzy wzbudzał zachwyt u płci przeciwnej i chorobliwą zazdrość u naszych rówieśnic. Trzask. Dziewczyna jednym ruchem podcięła Horan’owi nogi i leżał jak długi na spranej już macie. Zachichotałam cicho. Z ust chłopaka wydobył się cichy jęk.
- Wszystko w porządku? – zatroskana Liz pochyliła się nad poszkodowanym. – Wiesz ,myślałam ,że się tego spodziewasz. – uśmiechnęła się leciutko chcąc ukryć ironię. Chłopak parsknął jak młody źrebak i po chwili dziewczyna leżała obok niego ,a już w następnej on pochylał się nad nią. Blisko. Czekajcie. Chcę ,żebyście dobrze to sobie wyobrazili. Blisko. Jeszcze bliżej. Bardzo blisko. Już?
- No całuj – wymsknęło mi się.
- Proszę ,proszę. Mama cię nie nauczyła ,że nie wolno podglądać? – zesztywniałam ,żeby moment później odwrócić się i zdzielić natręta. Ku mojemu zaskoczeniu cios został zablokowany i boleśnie unieszkodliwiony. Krzyknęłam zdezorientowana ,potykając się o własne nogi. Kiedy już wylądowałam boleśnie na pupie spojrzałam z irytacją na przybysza. Burza loków. Zielone oczy.
- Harry – wysyczałam ,chociaż bóg mi świadkiem ,że chciałam powitać go bardziej przyjaźnie.
- Tak mam na imię – wyszczerzył zęby w uśmiechu ,pochylając się i wyciągając dłoń w moim kierunku. Dosyć niegrzecznie ją trąciłam i z resztkami godności podniosłam mój ,już i tak obity tyłek z podłogi.
- Co ty tu robisz? Powinieneś być przesłuchiwany, przez co najmniej dziesięciu urzędasów! – opanowałam drżenie mojego głosu.
- Kazano mi poćwiczyć z wami. – oparł się nonszalancko o przeciwległą ścianę i wbił we mnie swoje świdrujące spojrzenie. Mruknęłam pod nosem coś niezrozumiałego i z hukiem otworzyłam drzwi do Sali treningowej. Liz i Niall odskoczyli od siebie jak oparzeni i obecnie mało mnie obchodziło jak bardzo romantyczną scenę im przerwałam. Chwyciłam kij rzucając go od razu w kierunku Styles’a ,który ku mojemu rozczarowaniu i mojej wściekłości zręcznie go złapał i posłał mi pełen wyższości uśmiech. Zaatakowałam bez ostrzeżenia. Jednak chłopak nie dał się zaskoczyć. Pewnie trzymał kij i ze znudzoną miną odparowywał moje uderzenia. Z każdą minutą byłam coraz bardziej wściekła ,a on coraz bardziej rozbawiony. Zabiję go. Nie zdążyłam. Wytrącił mi kij z ręki ,który potoczył się z gracją na drugi koniec Sali. Patrzyłam oniemiała raz na swoją dłoń ,raz na Harry’ego ,a raz na kij.
- Szkoda ,że teraz nie widzisz swojej miny – parsknął radośnie jakby był to najlepszy żart pod słońcem. – ale tak po za tym to całkiem nieźle – mrugnął do mnie ,a mnie zalała fala gorąca. On nie dożyje jutrzejszego ranka. O b i e c u j ę.
- Macie się stawić jutro na odprawę. Punktualnie o siódmej rano – popatrzył się na moich przyjaciół ,a później opuścił salę. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na Liz. Na jej twarzy malował się szeroki ,irytujący uśmiech.
- No co? – warknęłam.
- A nic. – uśmiechnęła się ,o ile to możliwe ,jeszcze szerzej i pociągnęła zdezorientowanego Niall’a w kierunku wyjścia. Kiedy zatrzasnęły się za nimi drzwi ,z całej siły kopnęłam pojemnik z kijami.
- Głupi Styles – mruknęłam i jeszcze raz obrzuciłam pojemnik nienawistnym spojrzeniem.
- Szczur , jesteś tutaj? – rzuciłam w ciemność rozglądając się we wszystkie strony.
- Zależy, kto pyta – usłyszałam kpiący głos przy uchu. Z mroku wyłonił się na oko siedemnastoletni chłopak. Wyglądem przypomina gryzonia. Lekko wystające jedynki, włosy nieokreślonego koloru i te małe rozbiegane oczka. Brakuje mu jeszcze tylko łysego ogona i wąsików.
- Przestałbyś się wydurniać – syknęłam sięgając do plecaka. – do rzeczy – rzuciłam mu pudełko pełne naboi – co wiesz o niejakim Harry’m Styles’ie?
- Przepraszam? – uśmiechnął się sztucznie. Zmroziłam go spojrzeniem i wyciągnęłam z plecaka pistolet ,który po chwili wylądował w jego rękach.
- Lubię robić z tobą interesy – posłał mi pełne wyższości spojrzenie i odchrząknął – eh , Styles ,Styles. – patrzyłam na niego wyczekująco – Nie można powiedzieć o nim za dużo. Nikt nie wie, co się stało z jego rodzicami. Wiem tylko ,że przez jakiś czas żył na własną rękę między jednym sektorem ,a drugim. Musi być z niego twarda sztuka skoro jeszcze żyje.
- I co ,to wszystko? – spytałam oburzona. Mały padalec. Znowu mnie przechytrzył.
- A co? – prychnął – spodziewałaś się całego życiorysu?
- Tego dowiedziałabym się od Bloom’a. – warknęłam. Wspominałam ,że jestem bardzo nerwową osobą?
- Życie – wyszczerzył swoje żółte zęby w diabolicznym uśmiechu i po prostu sobie odszedł. Zmieliłam na ustach ciężkie przekleństwo i policzyłam do dziesięciu. Nie będę traciła nerwów z byle powodu. A już na pewno nie z powodu głupiego ,niedorozwiniętego Szczura. Złapałam plecak i ruszyłam w kierunku sali treningowej.
Kiedy wychodziłam z szatni przebrana do treningu nadal byłam wściekła. Głupi ,głupi Szczur. Jak mogłam się dać tak zmanipulować? Zaczęłam się też zastanawiać nad nową wymówką. Przecież musiałam jakoś wyjaśnić zniknięcie całego pudełka naboi i pistoletu i to nie byle, jakiego. Zacisnęłam oczy ze złości. Czasem moja własna głupota mnie przerastała. Już chciałam pchnąć drzwi do sali ,ale widok Liz i Niall’a mnie powstrzymał. Stanęłam cichutko za przeszklonymi drzwiami. Żadnych ruchów. Wtedy mnie nie zauważą. Walczyli na kije. Tak! Świetne wyposażenie ,tak na marginesie ,ale nic nie poradzę – takie uroki wojny. Blondyn kompletnie nie mógł się skoncentrować ,czemu naprawdę się nie dziwię. Płaski ,wręcz idealny brzuch Lizzy wzbudzał zachwyt u płci przeciwnej i chorobliwą zazdrość u naszych rówieśnic. Trzask. Dziewczyna jednym ruchem podcięła Horan’owi nogi i leżał jak długi na spranej już macie. Zachichotałam cicho. Z ust chłopaka wydobył się cichy jęk.
- Wszystko w porządku? – zatroskana Liz pochyliła się nad poszkodowanym. – Wiesz ,myślałam ,że się tego spodziewasz. – uśmiechnęła się leciutko chcąc ukryć ironię. Chłopak parsknął jak młody źrebak i po chwili dziewczyna leżała obok niego ,a już w następnej on pochylał się nad nią. Blisko. Czekajcie. Chcę ,żebyście dobrze to sobie wyobrazili. Blisko. Jeszcze bliżej. Bardzo blisko. Już?
- No całuj – wymsknęło mi się.
- Proszę ,proszę. Mama cię nie nauczyła ,że nie wolno podglądać? – zesztywniałam ,żeby moment później odwrócić się i zdzielić natręta. Ku mojemu zaskoczeniu cios został zablokowany i boleśnie unieszkodliwiony. Krzyknęłam zdezorientowana ,potykając się o własne nogi. Kiedy już wylądowałam boleśnie na pupie spojrzałam z irytacją na przybysza. Burza loków. Zielone oczy.
- Harry – wysyczałam ,chociaż bóg mi świadkiem ,że chciałam powitać go bardziej przyjaźnie.
- Tak mam na imię – wyszczerzył zęby w uśmiechu ,pochylając się i wyciągając dłoń w moim kierunku. Dosyć niegrzecznie ją trąciłam i z resztkami godności podniosłam mój ,już i tak obity tyłek z podłogi.
- Co ty tu robisz? Powinieneś być przesłuchiwany, przez co najmniej dziesięciu urzędasów! – opanowałam drżenie mojego głosu.
- Kazano mi poćwiczyć z wami. – oparł się nonszalancko o przeciwległą ścianę i wbił we mnie swoje świdrujące spojrzenie. Mruknęłam pod nosem coś niezrozumiałego i z hukiem otworzyłam drzwi do Sali treningowej. Liz i Niall odskoczyli od siebie jak oparzeni i obecnie mało mnie obchodziło jak bardzo romantyczną scenę im przerwałam. Chwyciłam kij rzucając go od razu w kierunku Styles’a ,który ku mojemu rozczarowaniu i mojej wściekłości zręcznie go złapał i posłał mi pełen wyższości uśmiech. Zaatakowałam bez ostrzeżenia. Jednak chłopak nie dał się zaskoczyć. Pewnie trzymał kij i ze znudzoną miną odparowywał moje uderzenia. Z każdą minutą byłam coraz bardziej wściekła ,a on coraz bardziej rozbawiony. Zabiję go. Nie zdążyłam. Wytrącił mi kij z ręki ,który potoczył się z gracją na drugi koniec Sali. Patrzyłam oniemiała raz na swoją dłoń ,raz na Harry’ego ,a raz na kij.
- Szkoda ,że teraz nie widzisz swojej miny – parsknął radośnie jakby był to najlepszy żart pod słońcem. – ale tak po za tym to całkiem nieźle – mrugnął do mnie ,a mnie zalała fala gorąca. On nie dożyje jutrzejszego ranka. O b i e c u j ę.
- Macie się stawić jutro na odprawę. Punktualnie o siódmej rano – popatrzył się na moich przyjaciół ,a później opuścił salę. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na Liz. Na jej twarzy malował się szeroki ,irytujący uśmiech.
- No co? – warknęłam.
- A nic. – uśmiechnęła się ,o ile to możliwe ,jeszcze szerzej i pociągnęła zdezorientowanego Niall’a w kierunku wyjścia. Kiedy zatrzasnęły się za nimi drzwi ,z całej siły kopnęłam pojemnik z kijami.
- Głupi Styles – mruknęłam i jeszcze raz obrzuciłam pojemnik nienawistnym spojrzeniem.
zachęcam do komentowania. :)
Omomom... czy już pisałam że kocham twój blog? Harry on jest taki awwww. Na tylko tyle mnie stać. Lubię jej wybuchowość jeśli tak to można nazwać. Kurczę dodaj szybko kolejny bo ja tu chyba nie wytrzymam.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog
Pozdrawiam i życzę weny
Buziaki :*
dziękuję bardzo. :)
Usuńna pewno zajrzę ,ale mój ulubiony usuwasz. :c
ściskam xoxo.
Wow!
OdpowiedzUsuńBlog jest genialny. Naprawdę.
Nie ma do czego się przyczepić.
Pisz dalej
dziękuję ślicznie. :)
UsuńNiesamowite, niesamowite. Właśnie takie blogi ubóstwiam. Takie... inne. Sama piszę opowiadanie o podobnej tematyce ( czyli, że nie ma fanek, nie ma One Direction, ale są oni, jest fantastyka ). Piszę w zeszycie, nie publikuje ;) A więc... Dobrze dopierasz słowa. Doskonale odnalazłaś się w tym temacie. Pisałaś już kiedyś takiego bloga? Niesamowite, niesamowite... Chłopców łatwo wyobrazić sobie w takich rolach ( przynajmniej mi ;P ) Pisz dalej i nie przestań w połowie jak robi to większość! Masz talent i nie zmarnuj go :)
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że postać Szczura kojarzy mi się z postacią w pewnej książce, też wszystko wiedział, widział i słyszał. Nie pamiętam tytułu... A szkoda. W każdym razie powodzenia w pisaniu xx
Usuńjejku ,zrobiłaś mi tym komentarzem taką niewyobrażalną radość ,że aż stanęły mi łzy w oczach. dziękuję ,dziękuję. <3 hmm. nie nie pisałam bloga o podobnej tematyce ,ale czytam mnóstwo książek o identycznej fabule [uwielbiam fantastykę!] i taki pomysł zrodził się w mojej głowie. Twój komentarz dodał mi takich sił i takiej motywacji ,że na razie na pewno nie porzucę tego opowiadania. :3 no i mam nadzieję ,że będziesz tu zaglądała.
Usuńdziękuję ślicznie i ściskam mocno.
Majka. xoxo
p.s taak.. pamiętam ,że na kimś wzorowałam Szczura. :) ale w książkach fantasty dość często pojawiają się takie osoby "wszechwiedzące" :)
Aż uśmiech pojawił się na mojej twarzy :) Jest mi niezmiernie miło, że zrobiłam ci moim komentarzem przyjemność. Cóż... Szczera prawda :D Życzę weny ;3
Usuńsuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńczekam na next i zapraszam na mojego http://rozpoczynamnowezycie.blogspot.com/
Zostałaś nominowana do Libster Awards! Więcej informacji na moim blogu: http://thisishistoryaboutlove.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń